06.12.2020
Czasami jest tak, że się nie chce. Pomijając dochodzące mnie głosy, że rzekomo moje pisane relacje z kolejek są dość interesujące dla uczestników Ligi, a ostatnio ich nie ma to… czasami jest tak, że się nie chce. Dokładnie tak samo jak w pierwszym secie pierwszego meczu...
Czasami jest tak, że się nie chce. Pomijając dochodzące mnie głosy, że rzekomo moje pisane relacje z kolejek są dość interesujące dla uczestników Ligi, a ostatnio ich nie ma to… czasami jest tak, że się nie chce. Dokładnie tak samo jak w pierwszym secie pierwszego meczu dzisiejszej kolejki zademonstrowała Zaciszna. Do stanu 2:11 gra Zacisznej wyglądała tak, jakby nawet nie chciało się chcieć. Poźniej poszło lepiej, różnica spadła do czterech punktów, ale wtedy w Dream Teamie ustalili, że wygrywają seta. Ponownie wiele, wiele błędów w odbiorze ze strony Zacisznej i finalnie rzeczowy łomocik do 13. Wydawało się, że mecz pozamiatany, co przy „widowisku” (cudzysłów zamierzony) jakie widzieliśmy w pierwszym secie jakoś specjalnie nie oburzało. Tym milsza dla widza była połówka drugiego seta, kiedy od stanu 8:10 Zaciszna zagrała bardzo udaną siatkówkę. Kilka fajnych zagrań w obronie, wystaw nawet na drugą linię do Matiego i zorganizowanych, niewydumanych, prostych ataków pozostałej ekipy sprawiły, że do 17:16 można było myśleć o bardzo interesującej końcówce. Niestety, wydaje się, że wtedy w Zacisznej znowu coś się zacięło. Może to Dream Team policzył punkty, że Długosiodło czycha, a może co innego. Moim prywatnym zdaniem to wina Agnieszki i jej opiniom, że kolor czerwony to nie jest kolor czerwony, tylko jakiś taki inaczej się nazywający. Droga Agnieszko, nie można tak mieszać facetom w głowach! Piłkarze wybiegli przecież na zieloną murawę, nie na szmaragdową ani malachitową… ;) Oczywiście żartuję. Fajna gra Zacisznej w drugim secie, kolejne dobre wejścia (zwłaszcza na zagrywce) Wojciecha, ale DT zawodowo, jak przystało na wielokrotnego mistrza, wykończyli sprawę w końcówce i zamknęli grę w dwóch setach.
ZACISZNA - DREAM TEAM WĄSEWO 0:2 (-13, -18)
Tym razem Rubinek nie zaspał i już w pierwszym, dobrym, ciekawym i wyrównanym w końcówce secie, zwyciężył smutnych z Sadownego. Gdzie ta radość, która kiedyś była immanentną cechą ekipy zza bliskiego Buga. Czyżby ulotniła się wraz z Cyną i nowym życiem menago Kamila? Naprawdę trudno odpowiedzieć na tak specyficznie (;-) postawione pytanie. Na szczęście to ja je stawiam, a Sadowne niech odpowie sobie na nie samo. W drugim secie Sadowne-Reaktywacja i zwycięstwo do 18! Rubinek wyhamował głównie przez własne błędy, chociaż nie można powiedzieć, że Wichrowy Team nie tryumfował w tej partii zasłużenie. Ale cóż… złośliwie, jako osoba zdecydowanie starsza od wszystkich na parkiecie, mogę przypomnieć starożytne: „starość nie radość” ;) Sił starczyło tylko do połowy tie-breaka, kiedy to weterani z Sadownego zmieniali stronę boiska przy stanie 8:7. W drugiej odsłonie tego decydującego seta Rubinek, czyli młodość wsparta Krzysztofem, utargował 8:1. Kiedy spojrzałem po meczu w oczy Małego, Kamila i Adama… odszedłem bo prawie rozbolały mnie zęby. Żal było patrzeć, bo i naprawdę musiało chłopaków boleć. W Rubinku na pochwałę na pewno zasłużyli Daniel i „ósemka”.
RUBINEK - WICHER SADOWNE 2:1 (23, - 18, 9)
Trzeci mecz dnia był nudny jak przysłowiowe flaki z olejem… . Tak, oczywiście, żartuję. Ten mecz to było to co lubimy najbardziej! Sensacja wisiała na włosku. Pierwszy set na to nie wskazywał, gdyż dość gładko, tj. kontrolując wynik przez cały czas, zwyciężył faworyt, czyli Huragan z Długosiodła. Ale młodo-krwista ekipa el Capitan Roberto dopiero się rozgrzewała, co było widać już w końcówce pierwszego seta, kiedy mimo dość dużej różnicy w wyniku ostatnie 13 oczek było wymieniane punkt za punkt. W drugim secie od stanu 7:6 Andrzejewo załączyło turbo i przy bardzo fajnych zagrywkach, prostych atakach i dobrej grze obronnej zaczęło szybko odjeżdżać szczerze zdziwionemu rywalowi. To była zaiste miodna gra! „Jest potencjał w młodzieży” - zaskrzypiałem patrząc na to co w drugim secie działo się na parkiecie. A Tie-break był niesamowity! Do stanu 12:8 Andrzejewo było na szczycie swoich ligowych szczytów. A potem chłopcom zaczęły drżeć ręce, bo poczuli zapach niespodziewanego chyba sukcesu. Huragan, mimo że w nie najsilniejszym tego dnia składzie, ale z na pewno większym doświadczeniem wykorzystał swoją ostatnią możliwość i dał przeciwnikowi szansę na… pomyłki. I cóż? Opłaciło się. Ostatnie 10 punktów meczu to 8:2 dla Długosiodła. Ale to dobra nauka dla młodzieży z ekipy Andrzejewa. Po takim meczu muszą już wiedzieć, że mogą w BS Lidze naprawdę dużo. Długosiodło tracąc punkt popsuło sobie sytuację w tabeli przed rewanżem z Dream Teamem. A mnie osobiście cieszy, że znowu piszę o młodzieży w naszej Lidze! Jest dla Ligi nadzieja… .
ANDRZEJEWO - HURAGAN DŁUGOSIODŁO 1:2 (-18, 20, -14)
KO